Jesień w moim mieście jest przydymiona jak wędzona papryka, szczypie w oczy i drapie w gardło. Senna i eteryczna, delikatna i dyskretna, a jednak mami i zniewala. Już jesteś w jej mocy, już ją czujesz wszędzie, zagląda Ci za kołnierz, kręci w nosie, włosy Ci nią pachną.
Jesień w moim mieście nabrzmiewa i wyrasta ociężale, jak gruszki ciągnące obolałe gałęzie ku ziemistym podłogom.
Ziemia, zmęczona niedawnym skwarem, ze wzruszeniem wchłania teraz rosy i mżawki.